Friday 21 December 2012

Cuba - Hasta Siempre?

       W Camaguey, w trzech czwartych podróży, drogę przeciął nam Sandy - ni to cyklon, ni to huragan, dopiero rozpędzał się, nabierał enegrii, by kilka dni później napędzić stracha Amerykanom. Zostawił po sobie pozrywane dachy i powodzie, które przekreśliły szanse na dalszą podróż. Stop, do Hawany w tył zwrot.
Co więc zdążyłem zobaczyć? Tak, widziałem fabryki cygar i rumu. Widziałem Muzeum Rewoulcji i pociąg wysadzony przez Che. Słyszałem setki wersji utworów Buena Vista Social Club, zarzynanych na każdym rogu ulicy. Widziałem też strojne Kubanki, eleganckich Kubańczyków z bajecznie długimi cygarami w ustach, bohaterów setek widzianych i zapamiętanych zdjęć, dzięki którym wyrabiasz sobie wyobrażenie o tym kraju zanim twoja stopa tam postanie, tych ulubieńców Martyny Wojciechowskiej, z pierwszych stron National Geographic i Travelera.
Tyle, że Kuba to nie oni. Kuba to nie cygara i salsa. To nie wyspa jak wulkan gorąca.
Kuba to biedny, obdarty, ale ciągle żywy skansen rewolucji, której ideałów i sensu już nikt nie pamięta. To stolica marazmu, gdzie historia na twoich oczach obraca się w pył. To miesjce, gdzie z braku pracy narodowym sportem jest bujanie się całymi dniami na krześle przed domem, w którym nie ma szyb, bo nie ma skąd wziąć nowych. To wyspa, gdzie nikt nie ma łódki, zakazanej przez rząd, aby nie ulegać pokusie ucieczki ku światłom Miami. I jedyne miejsce na świecie, gdzie ulicami mkną Maluchy wmieszane międzu 6-metrowe Cadillaki.
Po rewolucji zostały tylko efektowne, ale puste gesty podpatrzone u Che i Fidela, tak chętnie przybierane na pokaz przez starszych mężczyzn, którym choć na chwilę okażesz zainteresowanie. I jeszcze piękne, porywające, ale wobec rzeczywistości absurdalne  hasła zdobiące wszechobecne portrety wodzów rewolucji: "Rozsądna miłość nie jest miłością prawdziwą", "Rewoulcja, silna i zwycięska, umacnia się dalej", "Nauka - Praca - Walka". Żadnej pracy i walki tam nie widziałem.
Ciągle mam w sobie to zdziwienie - jakim cuden ten relikt socjalizmu, wiedziony od ponad 60 lat przez mitycznego staruszka którego od lat nikt nie widział na oczy, ciągle istnieje? Z czego żyją ludzie w kraju w którym gospodarka nie istnieje, a zdalna sowiecka reanimacja skończyła się ponad 20 lat temu wraz z rozpadem ZSRR? I czemu nikt nie krzyknie "Dość"!?